niedziela, 14 maja 2017

~16 1/15

Dziś pierwszy dzień mojego piętnastodniowego wegańskiego planu na opanowanie napadów.

Pojechałam dziś do cioci, a ona zaproponowała lody. Na początku odmówiłam, ale pomyślałam, że wezmę coś wegańskiego i niskokalorycznego no i zjadłam jockera który miał ledwie 70 kcal.

Wyszłam powyżej 1000 kcal, ale nie miałam kompulsu. Mimo wszystko mam straszne wyrzuty sumienia. To przez to masło orzechowe, podwyższyło mi bilans dwukrotnie. Niestety za bardzo je polubiłam.. na szczęście już się skończyło, więc nie będę go jadła. Chciałabym to zwrócić ale wiem, że tak nie wolno. Jeszcze coś poćwiczę.

Bilans:
• 3 banany
• lody koral jocker
• arbuz
• winogrona
• masło orzechowe
1198 kcal


sobota, 13 maja 2017

~15 - czas się ogarnąć

Kochane, dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze, rady i słowa otuchy. Nie na wszystko odpisuje, ale czytam każde słowo. Dużo mi to daje.

Bardzo podoba mi się dieta na etapy, na przykład po 15 dni jak u Oluś, więc sama sobie coś ułożę.
Na początek 15 dni wegańsko, najlepiej poniżej 1000 kalorii. Albo jak się uda to w ogóle bez liczenia kalorii, ale z umiarem. Tak jak miało być wcześniej, ale znów mi odbiło.
W końcu to tylko 15 dni, na pewno dam radę. Muszę. I nie chcę panikować jak wyjdę ponad 1000, ale fajnie by było gdybym zachowała ten limit. Nie chce popadać ze skrajności w skrajność.

Następne etapy na bieżąco będę tworzyć, albo po prostu kontynuować to. Start jutro, bo może coś w tym zmienię, ale to chyba dobry pomysł, co myślicie?



piątek, 12 maja 2017

~14

5000.
W toalecie.
Potem 0.
Potem 500.
5000.
W toalecie.
600.
Od nowa.
Brawo.
Co Ty robisz?
Jedz normalnie.
Co to znaczy normalnie?
Śniadanie, obiad, kolacja.
Uspokój się.
Jedz normalnie.
Nie umiem.
Umiem.
Nie umiem.

czwartek, 11 maja 2017

~13

Mam po wczoraj małe wyrzuty sumienia i dalej czuję się "brudna" po tym feralnym poniedziałku, więc zrobiłam dziś dzień na płynach. Nie wiem czy to coś da, ale jakoś czuję się lżej.

Dostałam od babci na urodziny ptasie mleczko (1676), a jutro jeśli mama i brat nie zapomną, to pewnie dostanę po czekoladzie (+1000). Trochę mnie stresuje świadomość posiadania takiej ilości kalorii przy sobie, a nie mam komu oddać. Ale wiem, że i tak nie mogę tego zjeść. Nawet nie mam ochoty, no ale ze mną i moją "samokontrolą" nigdy nie wiadomo.

Bilans:
• koktajl (truskawki+jagody+jabłko)
• zupa krem z brokuła
510 kcal

Ćwiczenia:
• Mel B pośladki
• Mel B cardio





środa, 10 maja 2017

~12

Nie chce mi się dziś nic. Muszę poprawić parę przedmiotów i już nie opuszczać szkoły, ale nie daję rady. W myślach mam same złe rzeczy.
Dziś trochę więcej kalorii, bo miałam małą ochotę, więc wolałam zjeść więcej wafli ryżowych i te kukurydziane talarki niż parę czekolad. Mniej niż 1000, więc niech będzie.

Bilans:
• jogurt naturalny
• wafle ryżowe
• warzywa na parze
• talarki kukurydziane
790 kcal


wtorek, 9 maja 2017

~11 - nie odpuszczę

Dziękuję Wam za wczorajsze komentarze i słowa otuchy. Bardzo miło wiedzieć, że ma się jakieś wsparcie.

Dziś jest już lepiej, jeden dzień nie może mi wszystkiego przekreślić.
Na razie nie będę się ważyć, bo wiadomo, że na wadze będzie więcej.
Według obliczeń mogłam przytyć aż 0,7 kg z tłuszczu, które zejdzie mi w 4-5 dni, gdy będę jeść 1100 kcal mniej od zapotrzebowania, bo 1 kg = 7000 kcal. Mam zapotrzebowanie ok. 2100, a limit 1000, więc ja odejmuję 1100 kcal.
Okropieństwo, choć to tylko czysta teoria, a jak jest w praktyce? Wiadomo, że nie wszystko się wchłonęło i odłożyło.

Według podobnych obliczeń, gdy będę jeść ten 1000 (i tak w "normalne" dni jem mniej) to waga w poniedziałek powinna wynosić 52,8 kg, więc ogółem tylko 0,2 kg w tydzień..
Tyle dni zmarnowanych przez jeden występek.. zobaczymy czy faktycznie się to sprawdzi, a jak nie, to jestem ciekawa jak blisko będą takie obliczenia do rzeczywistości.

Bilans:
• 2 jabłka
• masło orzechowe
• kalafior
• topinambur
620 kcal







poniedziałek, 8 maja 2017

~10 - mierzenie i beznadzieja

Jakieś tam minimalne zmiany są, ale czego można się spodziewać po tygodniu. Zawsze to jakiś krok w przód.

Waga: 53 kg (-1)
Udo: 52 cm (-1)
Łydka: 35 cm
Biodra: 91 cm (-1)
Talia: 60 cm (-2)

Nienawidzę siebie za dzisiejszy dzień. Zawaliłam, nie ma co ukrywać. Trochę zwróciłam, ale na pewno nie wszystko. Jestem ohydna, nawet nie wiem czemu to wszystko zjadłam. Wiedziałam, że będę żałować. Nie umiem wytrzymać nawet 13 dni diety. To jest żałosne. Mogłabym tu napisać bilans, ale strasznie mi wstyd. Napiszę tylko, że wyszło 7000+ kalorii.. obleśne. Gdzie ja to zmieściłam? Przepraszam.
Wzięłam jeszcze 3 tabletki xenny extra, czyli 3 razy więcej niż zalecane.



niedziela, 7 maja 2017

~9

Dziś niestety już nie jest wegańsko, bo mama była w domu i ugotowała tę frittatę. Nie była smażona, a pieczona i z chudego twarogu, więc może być. Oprócz tego, że dodała mi tartego sera żółtego na wierzch, mimo że prosiłam ją, by tego nie robiła.. popłakałam się z tego powodu. Przez to wyszło więcej kalorii, ale w dziennym limicie się zmieściłam.
No i ten serek topiony na kanapki.. :) Nie wiem czy dalej pociągnę dietę wegańską. W miarę możliwości będę tak jeść, ale na pewno nie zawsze wyjdzie.
Mam dziś spore wyrzuty sumienia po tym wszystkim, dużo jedzenia, ale przynajmniej trochę poćwiczyłam.

Jutro mierzenie i oficjalne ważenie. Oficjalne, bo w tym tygodniu i tak codziennie wskakiwałam na wagę, ale będę brała pod uwagę tylko zmiany cotygodniowe. Ciekawe czy jest jakiś ubytek w centymetrach.

Bilans:
• 1/4 jabłka
• pół cukinii
• kanapki z serkiem topionym i pomidorem
• frittata
• 3 wafle ryżowe
• 6 winogron
660-690 kcal

Ćwiczenia:
• Mel B brzuch
• Mel B nogi
• Mel B pośladki



sobota, 6 maja 2017

~8

Nie chcę jutro iść do pracy.. wymyśliłam, że mam sprawy do załatwienia i szef pozwolił mi nie przyjść. Jak dobrze.. serio. To były tylko 4 dni, a ja już mam dość ludzi. Nie wiem jak sobie poradzę w pracy gdy będę dorosła.

Mam ostatnio coraz większą ochotę na coś niezdrowego, kalorycznego.. na czekoladę, naleśniki, lody, chipsy, słoik masła orzechowego, nutelle.. właściwie na wszystko. Szczególnie po południu, bo potem mi przechodzi. Po prostu mam ochotę się objeść i potem to zwrócić, tak jak wcześniej.. Boże. Ale nie mogę.
Myślałam czy nie zrobić sobie takiego luźniejszego dnia w urodziny, czyli 12 maja, albo jakoś tak. Co myślicie? Z drugiej strony strasznie boję się tych kalorii.. chcę schudnąć, nie przytyć. Nie wiem już sama. Niby mam ochotę, niby chcę, ale jednocześnie i nie.

Bilans: 
• owsianka z jabłkiem
• mieszanka chińska z ryżem
• wafle ryżowe
647 kcal

Ćwiczenia:
brak


Nie chcę być jak dziewczyna ze zdjęcia po lewej stronie, wśród innych, szczupłych dziewczyn. A tak właśnie się czuję


piątek, 5 maja 2017

~7

Byłam dziś tak zmęczona, że wypiłam w pracy kawę, czego nigdy nie robię. Oczywiście bez cukru i mleka. Nie smakuje mi w ogóle, nie lubię jej zapachu, ale jakoś się udało. Trochę mnie obudziła i przez jej gorzkawy smak nie miałam ani trochę chęci na jedzenie. Całkiem dobry patent, choć później lekko się trzęsłam i miałam dreszcze. Może czasem sobie wypiję taką kawę jak będę głodna albo znów tak senna, ale chyba wybieram herbatki. Dziękuje Wam za chęć pomocy, miło mi, ale mnie już nic nie pomaga. Dziś niestety czuję się równie źle, ale u mnie to jest normalne. Tak bez powodu chce mi się płakać i kompletnie nie mam na nic ochoty. Jakoś wytrwam. We wtorek może pójdę do pani pedagog w szkole porozmawiać.


Bilans:
• wafle ryżowe
• warzywa na parze z kaszą
• kajzerka z sałatą i pomidorem
641 kcal

Ćwiczenia:
• Mel B brzuch
• Mel B pośladki


czwartek, 4 maja 2017

~6

Nie wspomniałam, ale pracuję w gastronomii na kiermaszach, festynach itp. Taka sezonowa praca. No i historia z dziś: przyszła troszkę większa dziewczyna kupić coś do jedzenia na stoisku obok. Jak już poszła, szef do mnie skomentował, że była gruba, a jeszcze poszła jeść i trzeba znać umiar. Przykro trochę, przecież to jej sprawa. A jak mnie tak oceniają? Dlaczego ludzie są tacy płytcy?

Źle się czuję. Chcę się zamknąć w pokoju i nigdzie nie wychodzić. Nie chce mi się pracować i widzieć z ludźmi. Jeszcze niedługo muszę wrócić do szkoły..

Moje bilanse już nie będą takie zdrowe niestety. Ale kalorycznie się zgadza, więc może być. Jeszcze nie zjadłam kolacji, ale taki mam plan i nic się nie zmieni.
Ćwiczeń tyle co nic, ale nie mam czasu, siły ani ochoty na większe treningi.

Bilans:
• obwarzanek
• warzywa na parze z kaszą
• kajzerka z sałatą i pomidorem
650-670 kcal

Ćwiczenia:
• 100 brzuszków
• 200 pajacyków


środa, 3 maja 2017

~5

Dzisiaj kolacja późno, bo po 21:30. Mam ogromne wyrzuty sumienia, ale przynajmniej do końca tego tygodnia chce się trzymać 600-700 kalorii, więc dobiłam..

Do niedzieli włącznie siedzę w pracy od 9 do 21. Nie wiem co mam jeść, najchętniej jadłabym mały obiad albo nic.. ale nie. Nie chce już tak. Boje się kompulsów po czymś takim, choć na razie w ogóle nie mam apetytu. Jakoś muszę rozplanować to 600-700 kcal i przełamać się w jedzeniu przy ludziach.

Swoją drogą dziękuję za wszystkie komentarze. Bardzo mi miło, że zostałam tutaj życzliwie przyjęta. Choć nie wiem czy "przyjęta" to dobre słowo, ale wiecie o co mi chodzi. Dziękuję :)

Bilans:
• banan
• 2 wafle ryżowe
• warzywa na parze z kaszą
• 4 wafle ryżowe z hummusem
636 kcal

Ćwiczenia:
brak


wtorek, 2 maja 2017

~4

Dziś ostatni dzień jestem sama w domu. Ciekawe jak będą wyglądały moje jadłospisy w najbliższych dniach. Przekraczać limitu nie będę - to na pewno. 
A jutro w pracy od 9 do wieczora. Zrobiłabym głodówkę, jednak wolę już do tego nie wracać. Przyszykuję sobie jakiś obiad, rano zjem owoce i może jak zwykle wafle na kolację, zależy o której wrócę.

Dużo dziś tych wafli, hah. Ale już się kończą, a mama raczej mi nie kupi, bo "to tylko dla ludzi na dietach", no a ja się przecież nie odchudzam ;) Hummus też się kończy, więc może przynajmniej zmienię tę monotonność w bilansach.

Bilans:
• banan
• 2 wafle ryżowe z hummusem
• ryż ze szpinakiem
• 4 wafle ryżowe z hummusem
• papryka
677  kcal

Ćwiczenia:
Fit Lovers na smukłe nogi
Mel B pośladki


poniedziałek, 1 maja 2017

~3 - mierzenie

Nie wytrzymuję w swoim ciele. Jestem strasznie niecierpliwa. Gdybym nie była taka słaba, gdyby jedzenie mnie nie kontrolowało przez długi czas, już dawno osiągnęłabym cel. Teraz role znów muszą się odwrócić. Nie poddam się, nie mogę. Ale dobra, nie ma co rozpaczać, tylko trzeba dążyć do celu i w końcu go zdobyć. 

Wzrost: 168 cm
Waga: 54 kg
Udo: 53 cm
Łydka: 35 cm
Biodra: 92 cm
Talia: 62 cm

Bilans:
banan
• borówki amerykańskie
• jabłko
• warzywa na parze
• pomidorki koktajlowe
• 4 wafle z hummusem
ok. 670

Ćwiczenia:
15 min stepper

niedziela, 30 kwietnia 2017

~2

Zważyłam się dziś po 4 dniach. Jutro też się zważę i pomierzę tak na początek nowego miesiąca, a potem postaram się robić to rzadziej. Chciałabym stawać na wagę raz w tygodniu, ale nie wiem czy dam radę. 
Dzisiejsza waga wynosi 54 kg, czyli pierwszy cel osiągnięty! 

Bilans:
• zielone smoothie (banan, jabłko, rukola)
• warzywne leczo
• 4 wafle ryżowe z hummusem
ok. 650 kcal

Ćwiczenia:
brak


sobota, 29 kwietnia 2017

~1 - dzień 4.

Zaczynam prowadzić bloga od dnia czwartego diety, ponieważ dopiero dziś przypomniałam sobie o jego istnieniu, a dieta trwa od 26 kwietnia. Nie ma sensu pisać dni wcześniejszych.

Zdecydowanie jest lepiej gdy nie liczę kalorii co do grama w każdym produkcie. Mam nadzieję, że już na stałe pozbędę się tych nieszczęsnych kompulsów.

Bilans:
• placuszki bananowe
• spaghetti z cukinii
• 2 wafle ryżowe
• 4 wafle ryżowe z hummusem
600-620 kcal

Ćwiczenia:
• 15 min stepper
• Mel B pośladki
• 100 brzuszków


~0 - Nowy start. Od tego nie ma ucieczki

Już tyle czasu minęło, a ja wciąż wracam w to samo miejsce. Sporo się zmieniło w moim myśleniu. Prawie cały rok 2016 był spokojny jeśli chodzi o Ane (bo niestety inne sprawy wciąż mnie nękały). Jadłam normalnie, nawet siebie akceptowałam. Mimo wagi wyższej niż na początku - było dobrze.

Wszystko zmieniło się w listopadzie. Znów zaczęłam się odchudzać. Weszłam na wagę i ta wskazała 55,5 kg. Przeraziło mnie to. Problem był taki, że Ana już nie była ze mną. Zaczęła nawiedzać mnie Mia. To co schudłam, tyłam. Najniższa waga jaką miałam od tamtego czasu była 10 marca i wskazywała 52,3 kg, a najwyższa 57 kg. Nie umiałam się opanować.
Już mnie męczą te ciągłe wahania wagi.

Od 26 kwietnia staram się z tym skończyć na dobre. Aktualnie staram się jeść wegańsko i nie liczyć obsesyjnie kalorii, ale nie chcę przekraczać 1000. Muszę się opanować. 24 kwietnia waga wskazała 54,2 kg, ale 26 kwietnia 56,7. Wiem, że był to efekt dwudniowego obżarstwa, więc nie znam swojej realnej wagi. Staram się ograniczyć ważenie, lecz różnie mi to wychodzi. Wierzę, że już będzie lepiej. Nie mogę na siebie patrzeć.

Szczerze mówiąc zapomniałam o tym blogu. Przez ten czas prowadziłam pamiętnik i udzielałam się na asku. Teraz przeniosę się również tutaj.