niedziela, 30 kwietnia 2017

~2

Zważyłam się dziś po 4 dniach. Jutro też się zważę i pomierzę tak na początek nowego miesiąca, a potem postaram się robić to rzadziej. Chciałabym stawać na wagę raz w tygodniu, ale nie wiem czy dam radę. 
Dzisiejsza waga wynosi 54 kg, czyli pierwszy cel osiągnięty! 

Bilans:
• zielone smoothie (banan, jabłko, rukola)
• warzywne leczo
• 4 wafle ryżowe z hummusem
ok. 650 kcal

Ćwiczenia:
brak


sobota, 29 kwietnia 2017

~1 - dzień 4.

Zaczynam prowadzić bloga od dnia czwartego diety, ponieważ dopiero dziś przypomniałam sobie o jego istnieniu, a dieta trwa od 26 kwietnia. Nie ma sensu pisać dni wcześniejszych.

Zdecydowanie jest lepiej gdy nie liczę kalorii co do grama w każdym produkcie. Mam nadzieję, że już na stałe pozbędę się tych nieszczęsnych kompulsów.

Bilans:
• placuszki bananowe
• spaghetti z cukinii
• 2 wafle ryżowe
• 4 wafle ryżowe z hummusem
600-620 kcal

Ćwiczenia:
• 15 min stepper
• Mel B pośladki
• 100 brzuszków


~0 - Nowy start. Od tego nie ma ucieczki

Już tyle czasu minęło, a ja wciąż wracam w to samo miejsce. Sporo się zmieniło w moim myśleniu. Prawie cały rok 2016 był spokojny jeśli chodzi o Ane (bo niestety inne sprawy wciąż mnie nękały). Jadłam normalnie, nawet siebie akceptowałam. Mimo wagi wyższej niż na początku - było dobrze.

Wszystko zmieniło się w listopadzie. Znów zaczęłam się odchudzać. Weszłam na wagę i ta wskazała 55,5 kg. Przeraziło mnie to. Problem był taki, że Ana już nie była ze mną. Zaczęła nawiedzać mnie Mia. To co schudłam, tyłam. Najniższa waga jaką miałam od tamtego czasu była 10 marca i wskazywała 52,3 kg, a najwyższa 57 kg. Nie umiałam się opanować.
Już mnie męczą te ciągłe wahania wagi.

Od 26 kwietnia staram się z tym skończyć na dobre. Aktualnie staram się jeść wegańsko i nie liczyć obsesyjnie kalorii, ale nie chcę przekraczać 1000. Muszę się opanować. 24 kwietnia waga wskazała 54,2 kg, ale 26 kwietnia 56,7. Wiem, że był to efekt dwudniowego obżarstwa, więc nie znam swojej realnej wagi. Staram się ograniczyć ważenie, lecz różnie mi to wychodzi. Wierzę, że już będzie lepiej. Nie mogę na siebie patrzeć.

Szczerze mówiąc zapomniałam o tym blogu. Przez ten czas prowadziłam pamiętnik i udzielałam się na asku. Teraz przeniosę się również tutaj.